Cześć wszystkim,
Minęlo półtora roku od odstaniego rozdziału. Teraz pytanie do was czy chcielibyscie kontynuacji opowiadania? Piszcie swoje opinie w komentarzach, jeżeli będę miała dla kogo wrócić to obiecuje, że opowiadanie doczeka sie końca ❤️
Tak więc, do dzieła!
poniedziałek, 24 lutego 2014
środa, 25 lipca 2012
ROZDZIAŁ DWUNASTY♥
*Chciałam prosić abyście przeczytali notkę pod rozdziałem, to dla mnie ważne. Dziękuję *
___________________________________________________________________
-Dostałam sms od Justina, mamy mało czasu, nie pojechali do ośrodka ale do biura Johna-powiedziałam do Van, która właśnie przechodziła przez ulicę.
___________________________________________________________________
OCZAMI JUSTINA:
-Szybciej!-wołałem w myślach całując
Cece. Jedną ręką udając, że ją obejmuję zamykałem drzwi do
jej pokoju. Dziewczyna gładziła swoimi rękami mój tors rozpinając
przy tym guziki w mojej koszuli.
-Co robisz?-zapytałem odsuwając ją
od siebie.
-Wiem, że tego chcesz, po to tu
przyszedłeś-Powiedziała lekko przygryzając wargę i ponownie się
na mnie rzucając.
-Nie, nie chcę!-wykrzyczałem
odpychając ją od siebie.
-Justin daj spokój-powiedziała
zalotnie a jej ręce znowu wędrowały po mojej klatce piersiowej.
Nie myśląc długo zerwałem się do
wyjścia. Ogarniały mną wyrzuty sumienia.
-Przestań myśleć o Alice-mówiła
Cece biegnąc za mną.
Nic nie odpowiedziałem, otworzyłem
drzwi wyjściowe z zamiarem opuszczenia domu.
-Ona już nie wróci, możesz mieć
mnie-ciągnęła blondynka.
-To już wolę być sam-popatrzyłem na
nią z odrazą.
-Jak chcesz, jeszcze przyjdziesz na
kolanach- wołała za mną ale już jej nie słuchałem.
Biegłem przed siebie, obracając się dostrzegłem wychodzącą Mandy przez okno.Co ja narobiłem- wołałem w myślach. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Marzyłem o tym aby odnaleźć Alice i przytulić mocno ją przytulić.
**
OCZAMI MANDY:
-Justin gdzie byłeś całą noc? Jest
10 rano martwiłyśmy się o ciebie-powiedziałam troskliwie.
-Musiałem się przejść-powiedział
smutnym tonem.
-Dobrze, dzięki, że nas
chroniłeś-powiedziała Van
-Wy zrobiłybyście to samo. Boże co
ja narobiłem, jak ja teraz wytłumaczę to wszystko Alice-mówił
załamany.
-Powiemy jej prawdę, na pewno
zrozumie.-pocieszałam Justina.
-Dowiedziałyście się czegoś?-zapytał
odbiegając od tematu.
-Tak, widziałyśmy w jej telefonie sms
do Johna.-powiedziałam podekscytowana.
Opowiedziałyśmy Jutinowi co było w
smsie.
-Co za..-wyrwał się Justin.
-Wyzywanie jej nam nie
pomoże-powiedziałam karcąco.
-Masz rację, jestem
zdenerwowany-powiedział opuszczając głowę. W jego oczach palił
się żar.
-Wszyscy jesteśmy-oznajmiła Van.
-Domyślamy się, że Alice jest w
ośrodku. Trzeba to sprawdzić i w tutaj zaczyna się twoje
zadanie-powiedziałam podniecona.
-Moje?-zdziwił się Justin.
-Nas tam znają, nie możemy się tak
pojawić-powiedziała Van.
-Dlatego ty tam musisz pojechać,
trochę powęszyć. Powiesz Johnowi, że chcesz porozmawiać, wymyśl
coś.
-Dobra, a wy co będziecie robić?
-My w tym czasie włamiemy się do domu
Alice i przeszukamy gabinet Johna. Dowiedziałyśmy się, że jej
mamie przedłużono delegację więc jej tam nie zastaniemy.-oznajmiła
Van z nutką nadziei w głosie.
-A co z zamkiem?jak się tam
dostaniecie?Nie macie klucza.-zapytał Justin
-I tu jest Twoje zadanie nr dwa,
spotkasz się z nim w domu i dopilnujesz, żeby John zostawił drzwi
otwarte.
-Chcecie, żebym umówił się z Johnem
u niego w domu, dopilnował jak będziemy wychodzić by 'zapomniał'
zamknąć drzwi, później pojechał z nim do ośrodka w jakimś
nieznanym celu, żeby powęszyć czy Alice się tam znajduje?
-Dokładnie, szybko łapiesz-powiedziała
Van klepiąc Justina w ramię.
-ZWARIOWAŁYŚCIE?-zdziwił się
Justin.
-Oj daj spokój to bułka z
masłem.-powiedziałam uśmiechając się do niego.
-Zgodzę się ale pod jednym
warunkiem-powiedział.
-Jakim?-zapytałam zaciekawiona.
-Pomożecie mi przekonać Alice, że to
wszystko pomyłka-powiedział z nadzieją.
-Oczywiście, że tak.-powiedziałyśmy
chórkiem.
***
OCZAMI ALICE:
-Ktoś do ciebie-usłyszałam
nieprzyjemny głos Perkinsa.
-Czego chcesz?-powiedziałam z
obrzydzeniem.
-Masz gościa-powiedział pokazując
dwóm pielęgniarzom aby mnie przywiązali do krzesła specjalnymi
pasami.
-Mam gdzieś twoich gości, mam gdzieś
ciebie, zobaczysz jak stąd wyjdę to pożałujesz-krzyczałam do
wychodzących mężczyzn
-Nie wyjdziesz-Perkins pomachał mi na
dowidzenia.
Nie wiedziałam o co im chodzi,
dlaczego przymocowali mnie tymi pasami. Nic nie miało sensu. Co
takiego zrobił John, że bał się, że odkryje prawdę.
-O co w tym wszystkim chodzi-pytałam głośno szarpiąc się z pasami, które niestety wygrały tę
walkę.
-Chodzi o to kochanie, że byłaś
niegrzeczna-powiedziała postać wchodząca do pokoju.
OCZAMI JUSTINA:
-Witaj John, cieszę się, że
zgodziłeś się ze mną zobaczyć-powiedziałem wchodząc do
gabinetu.
-Witaj Justin, o co chodzi, co było
takie pilne?-zapytał zaniepokojony.
-Chodzi o to, że pewna dziewczyna uważa,
że jestem ojcem jej dziecka-skłamałem na poczekaniu.
-Znowu?-zapytał zdziwiony.
-Tak niestety, chcę abyś poprowadził
moją sprawę.-powiedziałem.
-Te fanki strasznie cię kochają
wszystkie chcą mieć z tobą dziecko. Nie martw się na pewno
wygramy, tak jak wygraliśmy z Maria Yater-pocieszał mnie John.
-Mam taką nadzieję-powiedziałem
podtrzymując rozmowę.
-Chcesz teraz wszystko ustalić czy
innym razem?-zapytał.
-Wolałbym teraz-powiedziałem
pocierając ręce.
-Niestety nie mam tutaj dokumentów
zostawiłem je w pracy, pojedziesz tam ze mną?-zapytał
-Oczywiście, to chodźmy-wstałem z
krzesła, puściłem go przodem i zagadywałem, żeby zapomniał
zamknąć drzwi. Wsiadając do samochodu napisałem Mandy sms'a, że
wykonałem swoje zadanie nr jeden.
OCZAMI MANDY:
-Dostałam sms od Justina, mamy mało czasu, nie pojechali do ośrodka ale do biura Johna-powiedziałam do Van, która właśnie przechodziła przez ulicę.
Otworzyłyśmy dom kluczami Alice, które
były w jej kopertówce. Weszłyśmy do gabinetu.
-Justin dobrze się spisał-powiedziałam
-Ty szukaj w biurku a ja na
półkach-powiedziała Van wskazując mebel.
-Ok, a czego właściwie
szukamy?-zapytałam
-W sumie to nie wiem, jak znajdziemy to
będziemy wiedzieć co to było-oznajmiła Van wertując stos
segregatorów.
-Ile tu jest kartek, w życiu niczego
nie znajdziemy-powiedziałam zrezygnowana.
Między stertami segregatorów,
dokumentów i zapisanych kartek stały trzy ramki na zdjęcia.
Pierwsze zdjęcie przedstawiało młodego Johna ze starszym
mężczyzną, domyśliłam się, że jest to jego ojciec. W drugiej
ramce było szkolne zdjęcie. Trzecia fotografia przedstawiała młoda
dziewczynę, miała około 11,może 12 lat. Miała dwa długie
blond warkocze. Była uśmiechnięta. Zastanawiałam się chwilę kto
to jest. Przecież na pewno to nie Alice. Wyciągnełam zdjęcie z
ramki i obróciłam je by zobaczyć czy jest coś napisane. Na odwrocie
widniał napis: "Moja kochana Katy"
-Kim jest ta Katy?-myślałam.
-Mam coś-z rozmyslań wyrwała mnie
Van.
___________________________________________________________
Dziękuję wszystkim tym co komentują i są ze mną cały czas, wiem, że się powtarzam ale to wiele dla mnie znaczy.♥
Chciałam was zaprosić na mój nowo założony blog dla PolishSelenators TUTAJ .
Wiem, że czyta tego bloga dużo więcej osób niż komentuję. Bardzo proszę jeżeli przeczytasz jakiś rozdział to zostaw komentarz to nie zajmuję aż tak dużo czasu :)
Aktualnie powiadamiam 25 osób, jeżeli chcesz być powiadamiana(y) to zostaw swój nick z tt w komentarzu. Jeżeli nie posiadasz tt to zostaw adres e-mail :)
Zachęcam również do followania spoko pandy TUTAJ , zlajkowania jej na fejsbuku TUTAJ a jeżeli nie wiecie o co chodzi w tej spoko pandzie to TUTAJ jest jej blog, poczytajcie :)
NOWY ROZDZIAŁ=25 komentarzy ( moje odpowiedzi na wasze komentarze się do tego nie liczą:))
love U
xoxo
@Dzowit
niedziela, 22 lipca 2012
ROZDZIAŁ JEDENASTY♥
OCZAMI MANDY:
-Nie możliwe, że spotykałeś się z
Alice-byłam zdumiona.
-To jakiś sen, uszczypnijcie
mnie-powiedziała Van
-Tak spotykaliśmy się-opowiedział
nam parę szczegółów z życia Alice, które znały tylko bliskie
jej osoby. Alice i Justin Bieber?Powtarzałam ciągle w myślach nie
mogąc w to uwierzyć.
-Czemu nam nic nie
powiedziała?-zapytałam
-Nie wiem, pewnie bała się, że jej
nie uwierzycie, może chciała mieć taki swój mały sekret. W
każdym bądź razie porzuciła mnie, napisała list i wyjechała bez
pożegnania. Alice nie wyjaśniła mi niczego- po prostu odeszła. Próbowałem
o tym zapomnieć ale naprawdę zależy mi na niej. Jak usłyszałem
wasze imiona i to, że wspominacie Alice zorientowałem się, że to
wy – jej najlepsze przyjaciółki.
-Byłe najlepsze przyjaciółki-
Podkreśliła Van
-Zaraz zaraz, jak to wyjechała? Jaki
list?-zdziwiłam się.-Myślałam, że jest w Royal-ciągnęłam.
-A ja myślałem, że wy wiecie gdzie
ona jest. Muszę się z nią spotkać i porozmawiać.-powiedział, a
jego entuzjazm lekko opadł.
-Autobus jedzie-powiedziała stanowczo
Van
-Jedziesz z nami do Royal?-zapytałam
Justina,
***
-Zamknięte-mówiłam ciągnąc za klamkę.
-Może faktycznie wyjechała?-zapytał
Justin.
-Nie na pewno nie wyjechałaby bez pożegnania, patrz jest
otwarte-Van wskazała palcem na okno.
-Skąd macie pewność, że nie wyjechałaby?-zdziwił się
Bieber
-Ma tu sprawy do
załatwienia-Popatrzyłam porozumiewawczo na Van.
Weszliśmy przez okno do środka.
Przeszukaliśmy dom, ale nie było śladu Alice. Koło drzwi leżała
tylko torebka kopertówka z rozrzuconą zawartością.
-Dziwne-powiedziałam podnosząc
torebkę z ziemi.
-Gdzie może być Alice? Cece mówiła,
że wyjechała odpocząć, zacząć od nowa.-powiedział Justin
-Cece?-powiedziałyśmy z Van chórkiem
-Tak Cece, pewnie ją znacie to ona
dała mi list od Alice.-Powiedział brązowooki
-Tak, teraz to wiele
tłumaczy..-powiedziałam kiwając przecząco głową.
***
OCZAMI ALICE:
Nienawidzę Justina za to co zrobił,
muszę być silna. Muszę pokazać, że się nie dam. Jak już się
wydostanę to będzie miał ze mną do czynienia. Muszę dokończyć
to co rozpoczęłam. Muszę odkryć co knuje John i Perkins, czemu
Justin mi to zrobił. Przede wszystkim muszę jakoś odzyskać przyjaźń Mandy i Van. Mam nadzieje, że mi wybaczą, że
zrozumieją. Popełniłam błąd, powinnam pogodzić Cece z Mandy i
Van a nie wybierać. Tęsknie za nimi. Tęsknie za Cece. Czy ona mnie
szuka? Gdzie jest i co robi? Widziałam jak myśli chodzą po białych
ścianach dochodząc do równie białego sufitu i znikając na jakiś
czas, by potem znowu się pojawić. Tylko one tu bywały. Tylko myśli
odwiedzały mnie regularnie. Były moim gościem a ja je przyjmowałam
z radością. Pojawiały się nagle, nieproszone ale mile widziane.
Umilały czas migając po pokoju i rozmawiając między sobą.
Czasami chowały się po kątach i wyglądały tak nieśmiało jak
wygląda dziewczyna, na którą patrzy wymarzony chłopak. Myśli nie
pytają o zdanie, one plątają się między sobą, czasami uciekają
jeszcze przed zauważaniem a czasami uparcie idą ze mną spać.
***
OCZAMI MANDY:
Postanowiłyśmy z Van, że opowiemy
Justinowi całą prawdę. Skoro Alice mu ufała to i my mu zaufamy.
Najpierw wysłuchaliśmy tego co on wie. Uzupełniłyśmy jego
informację. Powiedziałyśmy o naszym śledztwie i o tym o czym
nawet Alice nie wiedziała, czyli o dzisiejszej rozmowie Cece z
Johnem. Chłopak stał jak wryty. Jakby zobaczył ducha albo jeszcze
gorzej. Nie wydobył z siebie żadnego słowa. Zaczęłyśmy się
niepokoić.
-Justin powiedź coś- potrząsnęłam
chłopakiem.
-To nie możliwe..-wydusił z siebie,
opadając na kanapę.
***
OCZAMI JUSTINA:
John to ojczym Alice? Czemu ja się
wcześniej nie zorientowałem. Co ja narobiłem. To jakiś sen.
-To wszystko moja wina, wszystko przeze
mnie.-powiedziałem z niedowierzaniem.
Opowiedziałem dziewczyną co miałem
na myśli, że znam Johna. Powiedziałem im dlaczego i co się stało. Teraz one
słuchały wpatrzone we mnie z otwartą buzią. Tłumaczyłem się
jak mogłem. Próbowałem po ich twarzach odczytać co o tym myślą
ale na próżno. Były tak zdziwione, że nie umiały wydobyć słowa.
-Przepraszam-powiedziałem na koniec.
-To nie nas powinieneś przeprosić
tylko Alice.-powiedziała Mandy klepiąc mnie po ramieniu.
-To dlatego John mówił do Perkinsa,
że Justin za wszystko płaci, wtedy w Middlebowl.-powiedziała Van
zwracając się do Mandy.
-Może zabrzmi to dziwnie, ale to nawet
miłe co zrobiłeś, no wiesz po części.- zwróciła się do mnie
Mandy.
-Dziękuję, że rozumiecie.-uściskałem
je.
-Wracając do Cece, co było w tym
liście? Sądzę, że to kłamstwa ona ma coś wspólnego z
zaginięciem Alice.-powiedziała Van sprowadzając nas na ziemie.
Opowiedziałem co przeczytałem w
liście. A jeżeli Van ma rację? Jeżeli nie napisała tego Alice?W
moje serce wlała się nadzieja a oczy rozszerzyły się od
podekscytowania.
-To na pewno nie Alice. Cece musiała
to wszystko uknuć ale jaki miała w tym cel?-zapytała Mandy
zdziwiona.
-Masz kontakt z Cece?-zapytała mnie
Van
-Tak, ona uważa, że jestem jej
przyjacielem.- oznajmiłem. Powiedziałem dziewczyną o tym jak się
dziwnie zachowywała i o jej dziwnym zachowaniu. Układanka powoli zaczęła do siebie
pasować.
-Musisz się z nią spotkać, najlepiej
u niej w domu. Będziecie siedzieć poza jej pokojem- powiedziała
Mandy a w jej oku pojawił się przyjemny błysk
-Dobra, mów dalej-byłem ciekawy
dalszej części planu.
-W tym czasie ja i Van przeszukamy jej
pokój. Będziemy się na wzajem asekurować. Musisz dopilnować,
żeby okno w jej pokoju było otwarte.-oznajmiła zadowolona.-Tylko
pamiętaj, żeby wzbudzić jej zaufanie i zachowywać się
normalnie-dodała
-To się uda?-zapytałem zaniepokojony.
-Musi się udać-powiedziała Van
***
OCZAMI JUSTINA:
-Cześć-powiedziałem
-Hej, wchodź-powiedziała drobna
blondynka otwierając szerzej drzwi.
-Miło, że się zgodziłaś
spotkać-powiedziałem stwarzając pozory zadowolonego. Byłem w
szoku jak ona mogła to zrobić Alice. Przecież to jej 'najlepsza
przyjaciółka' Ona omotała wszystkich wokół palca. Co chciała
zrobić ze mną? Do czego ja byłem jej potrzebny? Jak przypomnę
sobie noc w której mnie pocieszała i udawała, że tez jest przejęta wyjazdem Alice to mam ciarki. Co ta dziewczyna kombinuje?
-Nie ma sprawy, chcesz coś do
picia?-zapytała, a ja marzyłem, żeby już stąd wyjść.
OCZAMI MANDY:
-Van nie pchaj się tak, musimy wejść
pojedynczo, to małe okno.-powiedziałam z pretensjami
-Dobra niech ci będzie. Dobrze, że ma
pokój na parterze bo ciężko było by się wspinać na
piętro.-oznajmiła Van, cofając się do tyłu.
***
-Masz coś?-zapytałam
-Nic tutaj nie ma, zdjęcia, maskotki, plakaty-
pokój typowej nastolatki-odpowiedziała
-Patrz telefon się ładuję-pokazała
palcem na iPhone'a leżącego na szafce nocnej.
-Czekaj, mama blablabla, Chris
blablabla-Czytałam na głos przeszukując sms'y
-Znalazłaś coś ważnego?-zapytała
Van
-Czekaj jest wiadomość wysłana do
John'a-powiedziała podekscytowana.
-No czytaj-rozkazała Van
-'Wszystko jest pod kontrolą, Justin
je mi z ręki. A jaki tam Alice?-przeczytałam upuszczając telefon na podłogę.
OCZAMI JUSTINA:
-Słyszałeś to?-zapytała Cece
-Co? Nie nic nie słyszałem-powiedziałem
próbując przekonać dziewczynę, że się przesłyszała.
-Idę zobaczyć co to-powiedziała
ruszając w kierunku pokoju.
OCZAMI MANDY:
-Uważaj-powiedziała karcąco Van.
-To było niechcący-powiedziałam
przepraszająco.
Domyślałyśmy się gdzie jest teraz
Alice. Tylko jak ją stamtąd wyciągnąć? Raz dałyśmy radę,
drugi raz też damy. Miałam ochotę wyjść z pokoju i przyłożyć
Cece w twarz ale nie mogłyśmy się zdradzić, że coś wiemy.
Musimy uratować Alice, teraz to jest priorytetem.
Usłyszałyśmy czyjeś kroki,
przerażona weszłam do szafy stojącej na przeciw drzwi. Ciągłam
za sobą Van gdy nagle drzwi zaczęły się uchylać.
OCZAMI JUSTINA:
Wiedziałem, że muszę coś zrobić.
Cece uchyliła drzwi a ja zobaczyłem Van wchodzącą do szafy. Nie
myśląc długo pociągnąłem Cece za rękę, przywarłem do siebie i
pocałowałem.
_________________________________________________________
Chciałam podziękować tym, którzy komentują i zachęcić tych,którzy tego nie robią.♥
Chcę was zachęcić do obserwowania bloga TEGO i do follownięcia spoko pandy na twitterze TUTAJ i do lajknięcia jej na facebooku TUTAJ.
Co myślicie o rozdziale?
Nowy rozdział=20komentarzy ♥
Love U @Dzowit
xoxo
poniedziałek, 16 lipca 2012
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY♥
*Na wstępie chciałam was prosić o jedną rzecz. Jeżeli czytacie tego bloga to proszę zostawcie komentarz z opinią. To dla mnie bardzo ważne, ponieważ wtedy wiem, że ktoś to czyta i mam dla kogo pisać. Dziękuję.*
_______________________________________________________
_______________________________________________________
OCZAMI JUSTINA:
Obudziłem się na plaży obok Cece.
Siedzieliśmy całą noc popijając szampana i myśląc nad życiem.
Nie mogłem spać cały czas myśląc o Alice ale zmęczenie wzięło górę. Cały z piasku pobiegłem do oceanu trochę otrzeźwieć. Wracając na
brzeg zauważyłem, że Cece już się obudziła. Pomogłem jej wstać
i zaproponowałem, że ją odwiozę, ponieważ nie była jeszcze
trzeźwa.
-Trzymaj, zaraz cię
dogonię-powiedziałem rzucając pęk kluczy.
-Ok tylko szybko, głowa mi pęka-
powiedziała wsiadając do auta.
Pobiegłem na plażę patrząc na
'ruiny' wczorajszej nie udanej kolacji. Wiatr przywiał do moich stóp
tę sama niebieska kopertę, która zrujnowała mi wczoraj życie. W
zasadzie to nie koperty wina, ale słów Alice, które
były zawarte w liście. Jeszcze raz przeczytałem go na głos, cicho
i spokojnie.
-Czemu mnie całowałaś, skoro to nic
dla Ciebie nie znaczyło?-szeptałem do siebie-Dla mnie było to coś ważnego, tego się nie zapomina.-mówiłem dalej.
-Idziesz?-Cece przerwała moje
rozmyślania.
-Idę-krzyknąłem rzucając list za
siebie.
Szybował on w porannym wietrze a
moje złamane serce nie czuło się wcale lepiej.
***
-Justin-powiedziała Cece zaniepokojonym
tonem
-Tak, co się stało?-zapytałem
-Nie mam kluczy do domu, moja mama
wyjechała na weekend-powiedziała
-Możesz zostać u mnie przez weekend
mam duże mieszkanie-zaproponowałem.
-Nie chce się narzucać-oznajmiła
-Daj spokój, to nie jest
problem-wyjaśniłem Cece,która skinęła głową i obróciła się do
szyby z uśmiechem na ustach.
Jechaliśmy całą drogę w milczeniu. Muszę przestać
myśleć o Alice, ona tego chce więc zrobię to dla niej. Może miała
ważny powód by wyjechać. A co jeżeli coś jej się stało?
-Nieee przecież powiedziałaby
mi-nieumyślnie powiedziałem na głos.
-Kto?Co by ci powiedział?-zapytała
Cece zdziwiona
-Nic, nic-urwałem rozmowę.
Nie mogłem jechać do Royal za dużo
wspomnień z tego miejsca. Wybrałem podróż do domu w LA.Royal
kojarzy mi się z nią. Z tą jedyną.
***
-Cześć mamo-powiedziałem całując
ją w policzek.
-No Justin w końcu jesteś, gdzie byłeś
całą noc?-zapytała zaniepokojona.
-Dzień Dobry-powiedziała Cece
-Aaaa już wiem-Pattie uśmiechnęła
się z troską.
-Mamo to jest Cece moja
znaj..-próbowałem powiedzieć
-Przyjaciółka- przerwała mi Cece
-Tak przyjaciółka- wymusiłem
uśmiech.-Cece zostanie u nas na weekend, ponieważ nie ma kluczy do
domu a jej mama wyjechała na weekend dobrze?-zapytałem
-Oczywiście, rozgość się. Justin
pokaż przyjaciółcę pokój gościnny-rozkazała Pattie
-Chodź za mną- powiedziałem wchodząc
na schody.-To jest twój pokój-Wskazałem brązowe drzwi.
-Justin ja naprawdę nie chcę się
narzucać-powiedziała spoglądając mi głęboko w oczy.
W jej oczach coś było. Coś dziwnego.
Nie tak jak w oczach Alice, w których była prawda i zrozumienie. W oczach Cece
był strach i coś jeszcze, tylko co?
***
-Tiiryyryryy-zadzwonił telefon Cece
-Halo?-usłyszałem jej głos
-Tak będę daj mi pół godziny,
wszystko wg planu, o nic się nie martw. Nie dowie się.-zakończyła
rozmowę.
-Coś się stało?-zapytałem
-Muszę pójść w jedno miejsce niedługo będę.-oznajmiła chwytając pospiesznie za torebkę, z
której wypadł pęk kluczy.
Popatrzyłem pytająco na Cece, która
lekko się zmieszała.
-Ooo klucze, myślałam, że ich nie
zabrałam- powiedziała lekko się czerwieniąc.
Nie wiem czemu ale wydawała mi się
nieszczera. Ręce jej drżały, była cała zdenerwowana.
-Podwieźć Cię?-zapytałem grzecznie.
-Nie nie trzeba, dziękuję za
wszystko. Spotkamy się jeszcze?-zapytała w biegu.
-Jasne- rzuciłem bez emocji do
oddalającej się postaci.
-To było dziwne-pomyślałem.
***
OCZAMI MANDY:
-Van miałaś jakieś wieści od
Alice?-zapytałam zaciekawiona.
-Właśnie nie, martwię
się-odpowiedziała
-Jak mogła tak postąpić? Przecież
byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.-powiedziałam smutno.
Odkąd Cece zajęła nasze miejsce w
sercu Alice nie umiałyśmy znaleźć sobie miejsca. Idealnie się
uzupełniałyśmy, co poszło źle? Wiem, że to tandetne ale
myślałam, że zawsze będziemy się przyjaźnić. Bardzo mi jej
brakowało. Teraz mieszkałyśmy z Van w LA. Wynajęłyśmy małe
mieszkanko ale bardzo przytulne. Miałyśmy dwa pokoje, kuchnię i
łazienkę. Fundusze szybko się kończyły więc musiałam dbać o
nowe. Nikt nie pytał jak to robię i skąd je mam. W sumie odpowiadało mi to.
-Mandy nie zadręczaj się tak to nie
nasza wina-pocieszała mnie Van
-Ciekawe czy Alice rozwiązała zagadkę
i czy Cece jej pomaga.-zaciekawiłam się
-Ta Cece jest podejrzana. Zjawia się
nagle i wywraca nasz świat do góry nogami.-powiedziała przymrużając oczy ze złości.
-Patrz to John-powiedziałam chwytając
przyjaciółkę za ubranie i popychając ją za róg
-Z kim on idzie?-zapytała Van
-O nie-wyszeptałam zrezygnowana-Tylko
nie to.
***
OCZAMI ALICE:
Siedziałam na łóżku, usłyszałam
jak ktoś otwiera drzwi. Tak to była kolejna dawka nieznanych mi
leków.
-Mam nadzieje, że dzisiaj nie zrobisz
scen-zaśmiał mi się w twarz dyrektor ośrodka.
-Wyciągnęłam rękę po kubeczek z
tabletkami biorąc je do buzi.
-Po co mnie tu trzymacie?-krzyczałam
mu w twarz
-Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, nie
słyszałaś o tym?-rzucił wychodząc z pokoju.
Pobiegłam do łazienki wypluwając
tabletki na rękę. Opakowałam je w papier i schowałam do kieszeni.
-To się nie dzieje na
prawdę-powtarzałam wypowiadając te słowa w ścianę nad umywalką
gdzie zwykle znajduje się lustro ale nie tutaj- tutaj nic nie było
takie jak wszędzie.
***
OCZAMI MANDY:
-Słyszysz co mówią?-zapytałam Van
-Nie bardzo samochody zagłuszają
rozmowę-odpowiedziała mi Van
-Muszę iść, a ty trzymaj się
planu-powiedział John do Cece wsiadając do auta i pospiesznie
odjeżdżając.
***
OCZAMI ALICE:
Siedziałam na twardej desce owleczonej
białym prześcieradłem, niektórzy mówią na to łóżko ale po
bliższym poznaniu pozostaje rozczarowanie.
-Uspokój się, upewniam się tylko,że
ona tu jest, za dużo węszyła- z trudem rozpoznałam głos Johna.
Podeszłam cicho pod drzwi wbijając w
nie swoje ciekawe ucho.
-Jest tutaj zamknięta, nie wydostanie
się, nie za to mi płacicie powtarzałem ci już sto razy-oburzył
się Perkins.
-Dobrze, że Justin Bieber wymyślił
takie rozwiązanie.-powiedział John
-Złoty dzieciak- zaśmiali się obaj ale nie tak jak dziecko, któremu udało się wspiąć na kanapę, ale
jakby dwóm łajdakom udało się dopiąć swego.
-Justin?Justin?mój
Justin?-powtarzałam.-Nie mogę w to uwierzyć, a ja mu
zaufałam-opadłam na zimną podłogę chowając twarz w dłoniach.
Nie mam już dla kogo walczyć.
-Jak on mógł mnie zdradzić?-Pytałam
sama siebie przez łzy,-Co ja mu zrobiłam?-krzyczałam w myślach.
Justin mnie podpuszczał, wcale mu na mnie nie zależało. Byłam
rozdarta. Brakowało mi Mandy i Van. One wiedziałyby co robić.
Przed następną porcją tabletek zbytnio się nie opierałam. Byłam nieobecna. Moje oczy gdzieś
błądziły a łzy cały czas płynęły z moich oczu. Policzka piekły mnie od pocierania, w głowie pustka nawet nie kuło
mnie już w sercu...
***
OCZAMI MANDY:
-Musimy powiedzieć Alice-rozkazałam
-Jesteś tego pewna, że nas
posłucha?Nie chciała, żebyśmy się wtrącały-powiedziała Van
-Czy ona tego chce czy nie jest naszą
przyjaciółką. Ona może myśleć inaczej ale w końcu się opamięta
i wtedy będziemy przy niej-powiedziałam spokojnie do Van, która
pokiwała tylko głową.
Szłyśmy niedaleko centrum. Naszym
celem było złapanie busa do Royal.
-Van Patrz tam jest Justin
Bieeeeeeeeeeeebeeeeeer-krzyczałam Van do ucha
-Ciszej Mandy. A tak a propos od kiedy jesteś fanką Justina? Nic nie mówiłaś-uspakajała mnie Van
-Myślałam, że będziesz się
śmiała-powiedziałam spuszczając głowę
-Jak mogłaś tak pomyśleć, przecież
cię kocham, jesteś moją przyjaciółką a skoro ty go kochasz to
ja to szanuje.-powiedziała tuląc się do mnie.
-Juuustiiinnn-krzyczałam dalej.
-Zamiast krzyczeć może
podejdziesz?-zaproponowała
-Justin Justin Kocham cię, mogę
zrobić z Tobą zdjęcie?-Krzyczałam chłopakowi w twarz.
-Jasne-ustawił się a Van zrobiła
zdjęcie.
-Podpiszesz mi się na ręce?-zapytałam
-Dla kogo?-zapytał
-Dla Mandy.-Powiedziałam unosząc
rękę.-Patrz Van będę miała autograf.
-Suuper.-zadrwiła Van-Szybko bo
ucieknie nam autobus do Royal-pospieszała mnie
-Ej Alice by się cieszyła ze mną-powiedziałam robiąc minę szczeniaczka.
-Czekaj, czekaj powiedziałaś Alice-
Czekoladowe oczy oderwały się od śledzenia liter na mojej ręce i
patrzyły na mnie. Dostrzegłam iskierkę
-Tak, to nasza przyjaciółka, jedziemy
do niej-powiedziałam zdziwiona
-To wy wiecie gdzie ona jest?-zapytał
Justin a w jego oczach pojawiła się nadzieja.
Spojrzałyśmy na siebie zdziwione.
_____________________________________________________
Dziękuję, że czytacie i komentujecie. Zachęcam do obserwowania bloga. Jeżeli ktoś chce być powiadamiany o nowych rozdziałach a jeszcze tego nie robię to zostawcie twittera, e-mail albo gg ♥
Jak pewnie zauważyliście pojawiły się reakcję pod każdym rozdziałem, możecie tez kliknąć.Trochę się męczyłam nad tym rozdziałem.
Love U ♥
czwartek, 12 lipca 2012
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY♥
OCZAMI JUSTINA:
-piibiiip- usłyszałem dźwięk sms'a
-"Spotkajmy się na miejscu,muszę coś jeszcze załatwić, podaj mi adres"-przeczytałem na głos.
Zdziwiłem się, ale pomyślałem, że
może Alice szykuje coś wyjątkowego więc wysłałem jej adres.
Na szczęście okazało się, że Jazzy
miała lekką gorączkę i po podanych lekach szybko się jej pozbyła więc
odwiozłem mamę i siostrę do domu. Pojechałem na plażę
gdzie miała odbyć najlepsza randka mojego życia z piękną niesamowita
dziewczyną.
***
Na plaży nie było jeszcze Alice. Sprawdziłem czy wszystko jest gotowe-
było w jak najlepszym porządku. Niski stolik był pokryty kremowym
obrusem, na którym chłodził się szampan. Obok pojemnika na
'bąbelki' były dwa kieliszki, talerze i serwetki w kolorze
pudrowego różu. Obok stolika były dwie duże poduszki, które
spełniały rolę siedziska. A porozstawiane wkoło świeczki tworzyły bardzo
romantyczną atmosferę.
-Mam nadzieje, że Alice się
spodoba-powiedziałem zdenerwowany.
Bardzo się przejmowałem tą randką,
musiała być perfekcyjna. Ręce całe mi drżały a nogi uginały w
kolanach, gdy nagle zobaczyłem, że idzie..
***
OCZAMI ALICE:
Obudziłam się leżąc na łóżku,
moja koronkowa sukienka była cała potargana, nie miałam butów ani
torebki. Nie wiedziałam gdzie jestem. W pomieszczeniu były białe
ściany w kącie było niewielkie pojedyncze łóżko. Obok łóżka
znajdowały się niewielkie drzwi, okazało się, że jest to
łazienka. Ból rozsadzał mi głowę, czułam się jakbym miała
wielkiego kaca a ktoś wierciłby mi w mózgu. Rozglądałam się
po pokoju powoli dochodząc do siebie.Obraz miałam zamazany, a podłoga bujała się w prawo i w lewo. Próbowałam wstać co sprawiało mi nie małą trudność. Stałam wryta przez pięć
minut aż zorientowałam się gdzie jestem i co się stało. Zsunęłam
się po ścianie na podłogę a łzy płynęły po moich policzkach.
***
OCZAMI JUSTINA:
-Cześć Justin- powiedziała drobna
blondynka, ubrana w koronkową kremową sukienkę.
-Kim jesteś? Tutaj nikt nie ma wstępu-
powiedziałem zdziwiony.
-Przepraszam nie przedstawiłam się.
Jestem Cece przyjaciółka Alice, pewnie ci o mnie
opowiadała-powiedziała dziewczyna.
-Coś się stało Alice, wszystko w
porządku?- zapytałem zaniepokojony
-Z Alice wszystko dobrze ale mam dla
ciebie złe wieści- powiedziała Cece
-To znaczy?-zdziwiłem się
-To znaczy, że Alice wyjechała z
miasta, nie chce się z tobą spotykać.-oznajmiła
-Jak to? Przecież sama chciała tej
randki, była taka radosna, cieszyła się na nią..-powiedziałem z
niedowierzaniem.
-Udawała, uciekła z miasta, mówiła,
że nie chce się z tobą żegnać. Postanowiłam być dobrą
przyjaciółką i chciałam ci to powiedzieć osobiście. Mówiłam
jej, że źle postępuję, że jesteś taki dobry dla niej ale nie
słuchała-zapewniała mnie.
-To wszystko się nie dzieje na
prawdę...-moje zdziwienie rosło jeszcze bardziej z każdym kolejnym
wypowiadanym słowem Cece. Mimo wszystko, że nie mogłem w to
uwierzyć to słyszałem jak moje serce pękało na drobne kawałeczki.
-Niestety prawda, trzymaj-powiedziała
podając mi niebieską kopertę.
***
OCZAMI ALICE:
Łzy rzewnie płynęły mi po policzkach.
Jak on mnie znalazł? Przecież nikt nie wiedział o tym domu. No
prawie nikt. Czy to Mandy i Van mnie zdradziły za swoją wolność?
Czy byłyby w stanie zrobić mi coś takiego? Przecież tak się
narażały dla mnie. Źle je potraktowałam. Teraz siedzę zamknięta w jakimś pokoju w tym psychiatryku i nie mam nikogo. NIKOGO. Nikt
nie wie, że tu jestem. A co z Cece? Jeżeli jej tez się coś stało?
Modliłam się do Boga by zabrał mnie stąd jak najszybciej ale nie
się nie zmieniało.
-Boże, dlaczego mnie to spotkało,
dlaczego mnie opuściłeś?- krzyczałam waląc pięściami o wielkie
metalowe drzwi z małym okienkiem.
-Czemu nie odpowiadasz? Przecież mnie
słyszysz tak? Ty podobno słuchasz każdego!-krzyczałam jeszcze
głośniej.
Płacz sprawiał mi trudności z
oddychaniem. Nie mogłam się uspokoić. Słyszałam czyjeś kroki.
Podeszłam pod okienko w drzwiach wypatrując kto idzie.
***
OCZAMI JUSTINA:
-"Ten pocałunek nic nie znaczył"-
przeczytałem ostatnie zdanie listu który podała mi Cece. Usiadłem
na piasku chowając głowę w kolanach. Łzy kapały bezpośrednio na
piasek, tworząc na nim małe grudki. Nie mogłem spojrzeć Cece
prosto w oczy, nie mogłem teraz spojrzeć komukolwiek w oczy. Moje serce
było rozdarte na milion kawałków, w mojej głowie nie pojawiał
się nikt inny jak Alice i pytanie dlaczego mi to zrobiła. Ona nie
była mi obojętna, ba ona była najważniejszą osobą w moim życiu.
-Czy to przeze mnie? Czy ja coś źle
zrobiłem?- zapytałem bezcelowo, nie czekając na odpowiedź.
-Nie Justin, ty byłeś uczciwy i dobry-odpowiedziała choć wcale jej nie słuchałem.
Moje zmysły były wyłączone, nie
czułem już niczego. Łzy dalej spływały mimowolnie po policzkach
a twarz rysowała obojętność.
-Justin wszystko będzie dobrze-
powiedziała blondynka przytulając mnie lekko.
Widziałem ją pierwszy raz ale tylko
ona tu była, tylko ona mnie rozumiała w tym momencie. Nie
odepchnąłem jej tylko przytuliłem ją mocniej, płacząc jeszcze
głośniej.
-Nic już nie będzie dobrze, nic już
nie będzie takie samo rozumiesz?- powiedziałem wyplątując się z
jej uścisku.
Podszedłem do stolika biorąc do ręki
szampana i kopiąc w niego z całej siły. Otworzyłem butelkę.
-Tobie nie jest smutno, że najlepsza
przyjaciółka uciekła od ciebie? Od nas?- zapytałem robiąc sobie
przerwę.
-Myślisz, że ja nie czuje się źle?
Myślisz, że nie jest mi przykro? Nie było łatwe przyjść tu do
ciebie i ci o tym powiedzieć ale czułam, że muszę to zrobić, że
muszę być fair- powiedziała. Dostrzegłem, że po jej policzku
spłynęła łza, pozostawiając mokry ślad.
-Fair? Fair? W stosunku do kogo? Do
mnie? Do niej? Przecież my się nie znamy, mogłaś mnie
zlekceważyć.-zapytałem zdziwiony
-Kiedyś byłam w takiej samej sytuacji
jak ty teraz ale mnie nikt nie pomógł, dlatego chciałam pomóc
tobie, bo wiem jak ci ciężko.-powiedziała płacząc coraz
głośniej.
-Masz- powiedziałem, podając
dziewczynie butelkę szampana
Cece opowiedziała mi o swoim złamanym
sercu i o chłopaku, który ją zostawił a ja? A ja słuchałem
uważnie. Odciągałem swoją uwagę od Alice. Płakaliśmy oboje
popijając drugą butelkę szampana.
***
OCZAMI ALICE:
-Masz to połknąć smarkulo, nie pytam
się czy chcesz ale masz to zrobić- powiedział Perkins wkładając
mi do buzi dwie tabletki podczas gdy dwóch mężczyzn w białych
fartuchach trzymało moje kończyny.
-Spal się w piekle- wykrzyczałam
plując mu w twarz.
W tym momencie dwóch mężczyzn
przytrzymało mnie jeszcze mocniej a ja dostałam w twarz od
Perkinsa.
-Nie będę się z tobą
cackał-powiedział wrzucając mi tabletki do gardła.
Zaczęłam się krztusić a dwóch
mężczyzn puściło mnie sprawiając, że upadłam za podłogę.
Emocje wypełniały moje ciało. Byłam pełna złości, zażenowania
i obrzydzenia. Co to były za tabletki? Co oni chcę ze mną zrobić?.
Chodziłam nerwowo w kółko, ale to nie sprawiło, że uzyskałam
odpowiedzi na moje pytania. Nie wiedziałam co z Cece? Do czego on
jest jeszcze zdolny? Wbiegłam do łazienki wkładając sobie dwa palce w gardło..
***
OCZAMI JUSTINA:
Rozmawialiśmy z Cece o wszystkim i o
niczym, siedzieliśmy na poduszkach pijąc szampana i wpatrując się
w rozwalony przeze mnie stolik.
-Czemu Alice odeszła?-zapytałem
-Mówiła, że musi sobie ułożyć
życie od nowa, za dużo się działo.-odpowiedziała Cece-Nie mówmy
już o niej, starajmy się zapomnieć jak nas zraniła-powiedziała
robiąc kolejny łyk.
-Zapomnijmy o tym jak nas zraniła ale
nigdy nie zapominajmy o niej.-powiedziałem
-Tak, nie zapominajmy..-Blondynka
uśmiechnęła się.
________________________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze i opinie, to wiele dla mnie znaczy ♥
Stukło 1000 wyświetleń- dziękuję :)
Mam nadzieje, że się spodobał rozdział. Zapraszam do komentowania i obserwowania bloga ♥
Love U
xoxo
________________________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze i opinie, to wiele dla mnie znaczy ♥
Stukło 1000 wyświetleń- dziękuję :)
Mam nadzieje, że się spodobał rozdział. Zapraszam do komentowania i obserwowania bloga ♥
Love U
xoxo
poniedziałek, 9 lipca 2012
ROZDZIAŁ ÓSMY♥
Siedziałam samotna w moim pokoju.
Lubiłam ten pokój najbardziej ze wszystkich w tym domu. Był on
po środku. Wejście do niego było na przeciw drewnianych schodów.
Ściany były pomalowane na pudrowy róż. Meble były białe, koło
wielkiego łóżka stał wygodny fotel w kwiatki, w którym
uwielbiałam przesiadywać. Niestety ostatnio robiłam to coraz rzadziej, ponieważ w moim życiu tyle się działo. Z mojego pokoju
było wyjście na balkon na którym mieściły się dwa leżaki i
mały stolik. Dwa pozostałe pokoje były urządzone w podobnym
stylu. Na piętrze znajdowała się jeszcze toaleta i łazienka. Na
parterze był duży salon i otwarta na niego kuchnia. Na ogródku był
niewielki basen i altanka oraz dwie huśtawki. Było to dom marzeń,
przynajmniej moich. Mój dom w LA był zupełnie inny od tego. Nie
panowało tam ciepło takie jak tu, nie mówię tu o cieple fizycznym ale o cieple rodzinnym, o cieple jakim otacza się dom gdy
czujemy się w nim bezpieczni, gdy czujemy się w nim spokojnie tak
jak dzieci w brzuchu swojej matki. W LA wszystko było zimne i
surowe. Mojego pokoju nie mogłam urządzić tak jak chciałam, bo
jak twierdziła moja mama hipokrytka wszystko musi do siebie pasować, bo co powiedzą ludzie? W Royal cały dom urządziliśmy z tatą, sami
go malowaliśmy i wnosiliśmy meble, to była czysta przyjemność. Z
mamą nie byłam nigdy tak blisko jak z tatą. Mama jest zagubiona,
myśli, że robi dobrze ale wychodzi na odwrót, ona po prostu mnie
nie słucha, może słyszy ale na pewno nie słucha. Teraz gdy siedzę w
tym fotelu w kwiatki, który pochłania moje smutki niczym okap kłęby
dymu z gotującej się potrawy to zastanawiam się co ja takiego
zrobiłam?dlaczego to wszystko spotkało mnie?I jeszcze Mandy i Van
są na mnie złe.Nie miały powodu się tak unosić.A co jeśli miały?
-Ej Alice dalej się przejmujesz?-z
rozmyślań wyrwała mnie Cece.
-Tak, to moje przyjaciółki, tyle mi
pomogły-powiedziałam smutno.
-Byłe przyjaciółki, teraz ja jestem
twoją przyjaciółką, one zachowały się niewłaściwie pamiętasz?-zapewniała
mnie Cece
-Naprawdę?-zapytałam niepewnie.
-Tak skarbie, to była ich wina, ty
byłaś dobrą przyjaciółką, a skoro one nie chcą twojej
przyjaźni to mogą sobie odejść-Uśmiechnęła się
-Skoro tak mówisz to może masz
rację-oznajmiłam
-Oczywiście, że mam-przytuliła mnie
Cece
-Dziękuję, że ty ze mną
zostałaś-szepnęłam do jej ucha
-Pomogę Ci ale teraz ty musisz pomóc
mnie-powiedziała
-Dobrze, o co chodzi?-zapytałam
zaciekawiona.
-Pewien chłopak nie chce się ode mnie
odczepić i myśli, że będziemy razem, muszę do niego napisać
list, a drukarka mi wysiadła a nie chce mi się jechać na
miasto..-mówiła
-I pewnie chcesz, żebym go za Ciebie
napisała bo piszesz jak kura pazurem?-dokończyłam
-Czytasz mi w myślach-zaśmiała się
Cece
-Ok co mam pisać?-zapytałam
wyciągając kartkę i długopis
-Bardzo Cię przepraszam ale nie możemy
się już spotykać, nie chcę być z Tobą, jesteśmy z innych
światów. Ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył..-mówiła Cece a
ja uważnie zapisywałam.
-Zrobione-powiedziałam triumfalnie
podnosząc kartkę ku górze- teraz na pewno się odczepi-ciągnęłam.
-Oj tak, na pewno..-przytaknęła Cece po
czym zgięła kartkę i włożyła list do niebieskiej koperty.
***
Usłyszałam czyjeś kroki na parterze,
zbiegłam po schodach i zobaczyłam Mandy i Van wchodzące do
mieszkania.
-Jest Cece?-zapytała Mandy
-Nie ma, a co chcecie ją zaatakować
bezpodstawnymi oskarżeniami?-zapytałam z ironią.
-Alice zrozum, jej nie można ufać-zapewniała mnie Van
-To jest moja przyjaciółka,
zrozumiecie to w końcu?-zapytałam
-To gdzie była gdy potrzebowałaś
pomocy?Gdy siedziałaś zamknięta w ośrodku?No gdzie?-Mandy
podniosła głos.
-Pogubiła się, każdy zasługuję na
drugą szansę-oznajmiłam.
-I nagle teraz wróciła do Ciebie,
jak gdyby nigdy nic, tak po prostu przyszła i powiedziała
przepraszam, zostańmy przyjaciółkami, wszystko będzie tak jak
kiedyś?-zdenerwowała się Van
-Wy jej po prostu
zazdrościcie-krzyczałam do dziewczyn.
-Zazdrościmy? Czego? Alice opamiętaj
się nim będzie za późno, teraz nie możemy nikomu ufać. Miałyśmy
rozwiązać zagadkę, trzymać się razem i nie mieć przed sobą
tajemnic pamiętasz?-Mandy była bliska płaczu.Van leciały łzy po
policzkach a ja byłam pełna złości. Co one maja do Cece, czemu
nic nie rozumieją, czemu nie mogą się cieszyć ze mną? Właśnie
dlatego nie mówiłam im o Justinie, wiedziałam, że nie zrozumieją.
Sądziłam, że będą miały pretensję, że zajmuję się czymś
innym. Dobrze, że mam jeszcze Justina, on mnie rozumie, nie zadaję
zbędnych pytań, on niczego nie oczekuję. Nie naciska na mnie i
zawsze mnie wysłucha. Przede wszystkim on nikogo nie ocenia. Pewnie
dlatego tak mu ufam, ale nie chcę go też obarczać moimi
problemami, z którymi muszę się sama uporać. Justin to światowa
gwiazda pewnie sam ma sporo problemów.
-Alice czy ty nas słuchasz?wyprowadzamy
się-oznajmiła Van biorąc plecak i pakując do niego swoje rzeczy
-A idźcie sobie, nie potrzebuje takich
przyjaciółek, które nawet mnie nie rozumieją- powiedziałam pełna
pretensji.
-Alice kochamy Cię, mamy nadzieję, że
kiedyś zrozumiesz, że miałyśmy racje a wtedy przyjdziesz do nas i
wszystko będzie jak dawniej-powiedziała Mandy zatrzaskując za sobą
drzwi wejściowe...
***
-Widzisz mówiłam ci, że one nie były
twoimi przyjaciółkami? To jakieś wariatki, ty jesteś inna, jesteś lepsza od nich-powiedziała Cece
-Nie wiem już co mam
myśleć.-powiedziałam smutno.
-Chodź zabieram Cię do kina-oznajmiła
Cece
-Ok chodźmy-powiedziałam wychodząc z
kawiarni 'SweetCake'
Wypad do kina poprawił mi humor,
negatywne emocje opadły a zastąpiły je pozytywne wrażenia. Cece
towarzyszyła mi cały czas.
-Cece?
-Co się stało?-zapytała
-Przeciez ja nie mam sukienki na
jutrzejszą randkę, ani butów ani torebki aaaaaaaa, przecież to ma
być wymarzona randka. Obiecałam Justinowi, że będzie najlepszą w
jego życiu, a wiesz to jest gwiazda więc muszę się
postarać.-powiedziałam
Cece zaprowadziła mnie do jej nowych
ulubionych butików, przymierzyłam ze sto sukienek, krótkie,
długie, bez pleców, z wielkim dekoltem.
-To jest to-powiedziałam pewna siebie
przyglądając się w lustrze drobnej wysokiej brunetce w kremowej
krótkiej koronkowej sukience bez pleców.
Nigdy nie miałam problemów z moim
ciałem, jadłam co chciałam, nigdy nie tyłam. Byłam dumna z moich
długich falowanych włosów. Ubierałam się różnie, czasami
chodziłam w sukienkach i szpilkach, w inne dni zakładałam dresy
albo szorty i trampki. Gdy jeszcze mieszkałam w LA należałam do
osób, które nie miały problemów z popularnością. Nigdy nikt mnie nie dręczył a inne
dziewczyny chciały siadać koło mnie w stołówce. Zostałam nawet
królową balu. Razem z Cece chodziłyśmy na zakupy, imprezy czy do
kina. Wszystko robiłyśmy wspólnie, zawsze jeździłyśmy razem na
wakacje czy ferie zimowe. Cece dzięki mnie tez stała się
popularna. Wcześniej była nieśmiała i zagubiona. Pewnego dnia,
podeszła do mnie i zapytała czy może zostać moją koleżanką, nie
miałam nic przeciwko. Urzekł mnie w niej jej uśmiech, wydawał się
taki szczery. Mimo tego, że nie widzę aby Cece się zmieniła z
charakteru to jej uśmiech nie jest już taki jak kiedyś a jej oczy
nie mówią już tak wiele. Ona nigdy nie wytykała mi wad, zawsze
wszystko znosiła, nigdy nie miała pretensji ani nie karała mnie za
błędy, wtedy uważałam to za wyrozumiałość i lojalność wobec
mnie...
***
-To twój wielki dzieeeeeń-wykrzyczała
mi do ucha moja najlepsza przyjaciółka
-O boże już 12:00? Ta długo
spałam?-zapytałam zdziwiona nie czekając na odpowiedź.-Stresuję
się tą randką, niby już wiele razy się z nim spotykałam ale
teraz jest jakoś inaczej, naprawdę zależy mi na nim-ciągnęłam
podekscytowana
-uhh zazdroszczę ci, Bieber to niezłe
ciacho, jego głos jest kojący dla ucha a ciało takie sexowne-rozmarzyła się
Cece
-Tak wiem-powiedziałam pewnie, uśmiechając się w duchu.
-O której się umówiliście?-zapytała
-O 19:30 ma tu być-opowiedziałam
Zjadłyśmy śniadanie,wzięłam kąpiel,
szykowałam się cały dzień, malowałam paznokcie, nakładałam
odzywkę na włosy. Dopasowywałam biżuterię i szukałam w
garderobie butów, które chciałam ubrać do sukienki. Gdy już
zbliżała się ta godzina, ubrałam się, zrobiłam makijaż i
uczesałam włosy. Siedziałam na łóżku głęboko oddychając i
czekając na przybycie Justina..
OCZAMI JUSTINA
Ta randka musi się udać, musi być
bajecznie, muszę jej powiedzieć coś ważnego. Wszystko jest
zaplanowane. A jeżeli coś pójdzie nie tak? Może kolacja na plaży
to był tandetny pomysł? Moje myśli zapychały mi głowę a ja cały
drżałem. Nigdy się tak nie stresowałem. Wybrałem czarne luźne
spodnie, biała koszulę z podwiniętymi rękawami oraz supry.
Chodziłem w kółko po całym domu. Ona jest taka piękna i taka
dobra, prawdziwa. Nie spotkałem nigdy w życiu takiej dziewczyny. Jej
uroczy śmiech doprowadza mnie do szaleństwa. Gdy ją widzę nogi mi
się uginają a serce szybciej bije.
-tiiryyryr-zadzwonił telefon tym samym
wyrywając mnie z rozmyślań
-Justin tu mama, Jazzy ma gorączkę,
zawieziesz nas do szpitala?Ja wypiłam lampkę szampana i nie mogę
prowadzić.
-Jasne zaraz będę.-powiedziałem i
zabrałem się do wyjścia.
OCZAMI ALICE.
-ding dong- rozbrzmiał dźwięk dzwonka
-To pewnie Justin, jak
wyglądam?-zapytałam Cece która siedziała przy oknie w moim
pokoju.
-Świetnie, leć bo się
spóźnisz.-zawołała wypychając mnie z pokoju.
Biegłam po schodach jakby się paliły.
Cała w skowronkach otworzyłam drzwi. Moje zadowolenie znikło z twarzy z taka prędkością z jaką biegnie się do basenu w upalny dzień,a zamiast niego pojawiło się przerażenie.
-Witaj Skarbie-zaśmiał się stojący
w drzwiach John...
__________________________________________________________
No więc mamy już 8 rozdział jak się podoba? Za niedługo stuknie 1000wyświetleń. DZIĘKUJĘ
Zapraszam do obserwowania bloga, głosu w ankiecie i zostawienia komentarza.
Nowy rozdział za 20komentarzy ♥
Dziękuję bardzo za wasze opinie, to dzięki wam piszę, cieszę się, że ktoś to czyta ♥
niedziela, 8 lipca 2012
ROZDZIAŁ SIÓDMY♥
*Po przeczytaniu proszę o komentarz i głos w ankiecie która znajduje się obok, dziękuję*
______________________________________________________________
______________________________________________________________
Gdy weszłam do domu zauważyłam, że
Mandy i Van już smacznie śpią. Po cichutku weszłam do swojego
pokoju, wzięłam kąpiel,przebrałam się w pidżamę i ułożyłam do
snu. Mijały godziny a ja dalej nie umiałam zasnąć. Myślałam o
Justinie i o naszym pocałunku. Czułam się dziwnie szczęśliwa.
Nigdy wcześniej nie towarzyszyło mi takie uczucie. Na samą myśl o
nim uśmiechałam się od ucha do ucha przygryzając dolną wargę a
moje policzka od razu robiły się czerwone.
-piiibiiip-z rozmyślań wyrwał mnie
dźwięk sms'a.
-Pewnie to Justin, on jest taki
słodki-pomyślałam chwytając za iPhona.
-'Wiem, że jesteś w mieście,spotkajmy
się to ważne. Tam gdzie zawsze o 10:00- Cece'- przeczytałam po
cichu.
Cece wie, że tu jestem? Musiała mnie
zauważyć wtedy w aucie koło Santorini ale dlaczego pisze dopiero
teraz? Zraniła mnie ale napisałam jej, że się z nią spotkam,
poslucham co ma mi do powiedzenia. Chwilę później przyszedł jeszcze
jeden sms ale moje mięśnie były już wyłączone i przygotowane do snu, nie były wstanie chwycić telefonu.
***
-Gdzie ty wczoraj tak długo
byłaś?Martwiłyśmy się-powiedziała Van
-Spacerowałam, musiałam pomyśleć-
uspokoiłam ją
-I wiesz już co dalej robić?-zapytała
Mandy
-Jeszcze nie wiem, dzisiaj coś
wymyślę, obiecuję-oznajmiłam uśmiechając się do przyjaciółek
-Pamiętasz, że miałyśmy się dzisiaj
odstresować na zakupach?-przypomniała mi Mandy
-Tak pamiętam, o której chcecie iść?-
skłamałam do dziewczyn. Zapomniałam na śmierć, że się z nimi
umówiłam.
-O 10:00 wyjedziemy-powiedziała Van
-Ja muszę coś jeszcze załatwić na
mieście także dołącze do was ok? Zajmie mi to max
30minut-powiedziałam
-Dobra tylko szybko-rzuciła Mandy w
moim kierunku.
Zostawiłam dziewczyną samochód i
wyszłam z domu by złapać autobus, który zawiezie mnie do LA.
***
Weszłam do kawiarni 'SweetCake' na
końcu sali przy dwuosobowym stoliku siedziała drobna blondynka o
morskich oczach. Ubrana była w kremową sukienkę i wysokie
platformy. Jej pofalowane włosy spływały na wąskie, chude
ramiona. Jej twarz rysowała zdenerwowanie. Nerwowo pocierała ręce.
Czyżby dobra gra aktorska-myślałam
-Jestem, co masz mi do powiedzenia-
rzuciłam obojętnie.
-Alice przepraszam Cię, przepraszam za
wszystko- szeptała do mnie a łzy płynęły po jej bladych
policzkach.
-Zraniłaś mnie.-powiedziałam
spokojnie.
-Alice to wszystko moja wina, nie
chciałam Cię nigdy zranić. Uwierzyłam Twojemu ojczymowi, który
wmówił mi, że potrzebujesz pomocy po śmierci ojca. Powiedział mi,
że mam się z toba nie kontaktować bo ci się pogorszy.'Trzymaj się
od niej z daleka'-powtarzał mi cały czas gdy próbowałam się
dowiedzieć gdzie cię zamknęli. Teraz już wiem, że on kłamał, że
to nieprawda. Alice wybacz.
Łzy napłynęły mi do oczu.
-Dlaczego teraz? Jak dowiedziałaś
się, że to wszystko kłamstwa? Co się zmieniło?
-Gdy wydawało mi się, że widzę cię
koło Santorini znowu poszłam do twojego ojczyma. Chciałam się
zapytać czy u ciebie wszystko w porządku i czy mogę się z toba
skontaktować. Po konkursie poszłam na górę żeby zapukać do jego
biura ale drzwi były lekko uchylone, usłyszałam jak rozmawiał
przez telefon- teraz zaczęła płakać jeszcze bardziej.
-Iiii?-zapytałam zaciekawiona.
-Usłyszałam jak mówi do kogoś, że
ma cię znaleźć, że zgnijesz w tym ośrodku. Mówił, że jak tam
będziesz to on będzie bezpieczny bo za bardzo węszysz. Więcej nie
wiem, ponieważ usłyszałam czyjeś kroki i musiałam uciekać, żeby
nikt mnie nie widział.
-Co za...- nie dokończyłam bo
brakowało mi słów.
-Alice wybaczysz mi? Ja się pogubiłam
ale bez Ciebie jestem taka samotna. Jesteś moją jedyną
przyjaciółką.
Po tych słowach płakałyśmy jeszcze
głośniej. Nie wiedziałam co mam robić. Pomyślałam, ze każdy
może popełnić błąd i trzeba dać mu druga szansę, a poza tym
przyda mi się jeszcze jedna osoba po mojej stronie. Właśnie 'po
mojej' tak mi się wtedy wydawało.
-Każdy zasługuję na druga szansę-
powiedziałam uśmiechając się przez łzy.
-Czyli mi wybaczysz?-zapytała
niepewnie Cece.
-Oczywiście, że ci wybaczę. Nie
każdy ma tyle odwagi aby przyznać się do błędu-powiedziałam
chwytając Cece za rękę.
-Kocham Cię-wykrzyczała, tym samym
ściągając wzrok parki zakochanych siedzących parę stolików
dalej.
-Tęskniłam-powiedziałam przytulając
przyjaciółkę.
***
-No szybciej chodź- wołałam do
Cece.-Mandy i Van czekają już na mnie od trzech godzin. Na pewno się
ucieszą jak cię poznają-ciągnęłam
-Już lecę, daj mi dychnąć, biegniemy
już jakieś 10 minut-prosiła Cece
-Już jesteśmy-oznajmiłam.
-Poznajcie się, Cece to Van i Mandy.
Dziewczyny to Cece. Opowiadałam wam o niej w ośrodku. Była moją
najlepszą przyjaciółką.-mówiłam
-Jestem nią-poprawiła mnie Cece-
szczerząc swoje białe proste zęby.
-To co robimy?-zapytałam.
-Czekamy na Ciebie od trzech godzin,
miałaś załatwić tylko jakąś sprawę i szybko przyjść ale jak
widać dobrze się bawiłaś.-oskarżyła mnie Mandy
-Musiałam się spotkać z Cece i
wszystko sobie wyjaśnić. Znowu jesteśmy przyjaciółkami czy to nie
cudownie? Nie cieszycie się ze mną?- powiedziałam zdziwiona.
-Cieszymy się-odpowiedziały Mandy i
Van.
Popołudnie minęło nam fantastycznie.
Biegałyśmy po sklepach, przymierzałyśmy wszystko co nam wpadło w
rękę. Byłyśmy w kinie i na lodach. Spędziłyśmy wspaniały dzień
z Cece. Mandy i Van cały czas były wycofane. Ruszyłyśmy do
domu,umówiłam się z Cece na 8pm chciałyśmy iść potańczyć taki
jak dawniej miałyśmy w zwyczaju w piątkowy wieczór. Mandy i Van
nie chciały się dołączyć, mówiły, że sa zmęczone.
***
-tiiiryyryyyy-zadzwonił telefon.
-Halo?-zapytałam.
-Cześć tu Justin, wysłałem Ci
wczoraj w nocy smsa nie odpisałaś..Coś się stało?-powiedział
zaniepokojony
-Aaaa tak, przepraszam, zapomniałam
odpisać, nic mi nie jest-oznajmiłam chłopakowi.
-Przypominam Ci, że będę po Ciebie o
7:30pm-powiedział
-Jak to?-zapytałam zdziwiona.
-Byliśmy umówieni a randkę. Alice
zapomniałaś?-zmartwił się.
-Przepraszam Justin ale dzisiaj nie
mogę-powiedziałam do słuchawki.
-Ale byliśmy umówieni. Coś się
dzieje? Martwię się o Ciebie.-zapewnił
-Justin nie jestem już małym
dzieckiem umiem o siebie zadbać.-powiedziałam z pretensjami.
-Dobra w takim razie baw się
dobrze-powiedział odkładając słuchawkę.
-Justin...-powiedziałam wpatrując się
w wyświetlacz telefonu.
-Puk puk, gotowa?-zabrzmiał radosny
głos Cece
-Tak już idę, daj mi
sekundkę.-odwróciłam się w kierunku łazienki.\
***
-Alee jestem podjarana. To będzie nasz
wieczór tak jak za dawnych czasów-powiedziała Cece wchodząc do
klubu.
-Tak, też się cieszę-weszłam za
nią.
Tańczyłyśmy i śmiałyśmy się cały
wieczór, wlewałyśmy w siebie drink za drinkiem. Cece podrywała
kolesi, ja tańczyłam na barze. Po kilku drinkach język mi się
rozplątał.
-A wiesz, że znam Justina
Biebera?-zapytałam, a język plątał mi się tak, że ledwo można
było mnie zrozumieć.
-Tak jasne a ja znam
Madonnę- Cece próbowała mnie przedrzeźniać
Opowiedziałam jej o moich spotkaniach
z Bieberem no i o pocałunku. O tym, że nie jest mi obojętny i o
tym, że olałąm go dzisiaj dla niej. Mówiłam wszystko co mi ślina
na język przyniosła a Cece uważnie słuchała. Słuchała z
reporterską precyzją, zapisując sobie wszystkie wiadomości
głęboko w mózgu, tak jakby to były najwazniejsze wiadomości w jej
zyciu, a nie jakby to była paplanina pijanej przyjaciółki.
Opowiedziałam jej o Johnie, ojcu, kradzieży klucza i o nożu.
Wiedziała teraz najwięcej ze wszystkich. Wiedziała wszystko a ja
tylko mówiłam i mówiłam, nie myśląc o zbliżających się
konsekwencjach.Mijały godziny a my dobrze sie bawiłyśmy...
***
-Wstawaj śpiochu-szturchnęła mnie
Cece
-Mojaa głowaa-wyszeptałam podnosząc
się z łóżka.
-To tylko kac, wypij to-powiedziała
podając mi wodę z rozpuszczoną tabletka przeciwbólową.
-No więc jak tak twoja Bieber
fever?-zaśmiała się Cece
-Spadaj-rzuciłam w nią poduszką
zaczerwieniając się przy tym.
-Chodź na śniadanie- powiedziała
Cece wychodząc z pokoju.
-Sekundka zadzwonię do
Justina-powiedziałam do Cece, która stała za drzwiami.
-Halo?Justin to ja Alice.-mówiłam
-A tak-powiedział obojętnie
-Przepraszam Cię za
wczoraj-powiedziałam błagalnie.
-Za co? Za to, że odwołałaś randkę,
żeby pójść do klubu z koleżanką?-zapytał
-Byłeś tam? Przepraszam, spotkałam
Cece wczoraj, opowiadałam Ci o niej. Pogodziłyśmy się. Chciałam
z nią spędzić trochę czasu. Justin naprawdę przepraszam. To juz
się więcej nie powtórzy, nigdy Cię nie wystawie.
-Czemu mi nie powiedziałaś
wprost?-powiedział smutnym tonem
-Chciałam się wyszaleć tyle mam na
głowie. Justin umówmy się jutro a obiecuję, że będzie to
najlepsza randka w twoim życiu.
-Najlepsza?-zapytał chłopak lekko się
rozchmurzając.
-Tak najlepsza. Tylko daj mi jeszcze
jedną szansę.-prosiłam do słuchawki.
-Dobrze a więc o 7:30pm będę po
Ciebie.-powiedział radośnie.
-Do jutra i jeszcze raz
przepraszam.-powiedziałam z uśmiechem.
***
-Cześć dziewczyny-zawołałam
-Cześć-rzuciły w moją stronę Mandy
i Van przygryzając swoje kanapki.
Ja Van i Mandy jadłyśmy śniadanie w
ciszy, Cece tylko co chwile mówiła jak to super było na imprezie i
jaka wielka szkoda, że Mandy i Van nie chciały iść. Uśmiech nie
schodził jej z twarzy.
-No dziewczyny to co teraz robimy?Jak
rozwiążemy zagadkę?Pokażcie mi ten nóż-zapytała się Cece.
Mady i Van wypluły herbatę którą właśnie miały zamiar połknąć
-Cooo?Powiedziałaś jej?-zdziwiła się
Mandy
-Ona cię zdradziła, pogodziliście
się wczoraj, a ty już jej wszystko powiedziałas? Bez uzgodnienia
tego z nami?-mówiła Van pełna złości i zażenowania.
-Przeciez nic się takiego nie stało.
Można jej ufać-zapewniałam
-Można jej ufać?! My jej nie
znamy.-rozzłościła się Mandy.
-To moja przyjaciółka i moje
sledztwo, co wam do tego komu co mówię?-zdziwiłam się
-Co nam do tego?To, że pomagałysmy Ci
przez ten czas. Byłyśmy przy tobie gdy nas
potrzebowałaś.Narażałyśmy się dla Ciebie, też jestesmy w to
zamieszane. Mogłas nas zapytać o zdanie a nie podejmować sama
decyzję. Myślałam, że jesteśmy drużyną, że jesteśmy
przyjaciółkami-wykrzyczała Van
-Ja też tak myślałam, przyjaciółki
by zrozumiały.-wykrzyczałam przez łzy.
-Widocznie nimi już nie
jesteśmy-rzuciły Mandy i Van zatrzaskując drzwi wejściowe za sobą.
-Nie przejmuj się, skoro się obraziły
o takie coś to nie są wartę twojej przyjaźni, masz mnie-przytuliła
mnie Cece a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech zwycięscy.
_________________________________________________
Tak wiem, że trochę nudno, ale za niedługo rozkręci się akcja:)
Więc tak, bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Cieszę się, że ktoś to czyta bo pisze to dla was ♥
Jeżeli przeczytasz to zostaw komentarz, nawet jak Ci się opowiadanie nie podoba. Każda opinia się dla mnie liczy. Zachęcam do obserwowania bloga :) Robię jeszcze raz listę osób powiadamianych, więc zostawcie z komentarzu swojego twittera, maila albo gadu :)
nowy rozdział za 15 komentarzy ♥
Love U
@Dzowit
xoxo
Subskrybuj:
Posty (Atom)