poniedziałek, 25 czerwca 2012

ROZDZIAŁ PIERWSZY♥

Nazywam się Alice, mam 17lat i mieszkam w LA. Wiodłam normalne życie,słuchałam muzyki, miałam swoich idoli, tweetowałam, spotykałam się z Cece- moją przyjaciółką . Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, ze od trzech miesięcy jestem zamknięta w zakładzie dla nastolatek z problemami. Taki mini psychiatryk. Co mi dolega? Właśnie w tym 'problem' że nic. Na początku uważałam, że znalazłam się tutaj przez przypadek, błąd mojej matki i mojego ojczyma. Po pewnym czasie zaczęłam kojarzyć fakty i wiem, że mnie wrobiono. Ktoś chciał, żebym się tutaj znalazła, ale w jakim celu?

***
Mandy i Van właśnie otwierały ostatnie drzwi. Drzwi, które dzieliły mnie z prawdą i wolnością.
-Szybko- szepnęła Mandy
-Ktoś idzie- powiedziałam i od razu pociągnęłam przyjaciółki za filar.
-Jest tam ktoś?haaalo?-wołał tajemniczy głos.

***
Mandy i Van są moimi najlepszymi przyjaciółkami, co prawda znam je tylko 3 miesiące ale pomogły mi przetrwać ten okres, który spędziłam w tym 'więzieniu'. Same siedzą tutaj od ponad roku, więc wiedzą co i jak. W sumie nigdy nie wiedziałam co im dolega, dla mnie wyglądały normalnie. Nooo dobra Van to była największą pesymistka jaką znam ale Mandy była zawsze uśmiechnięta i pomocna. Pewnego wieczoru obmyśliłyśmy plan jak uciec z tego wariatkowa. Mandy zdobyła kartę otwierającą drzwi w każdym pomieszczeniu. Taką kartę ma a raczej miała tylko jedna osoba a mianowicie największy zboczeniec, którego znam- Dyrektor zakładu Dr Perkins. A więc Mandy musiała się trochę nagimnastykować, żeby ją zdobyć. Van sprawiła, że wszystkie kamery zostały wyłączone na czas akcji. Jak to zrobiła nie wiem i wole nie pytać. Kocham Van ale jej niektóre pomysły i sposób realizacji mnie przerażał. Wszystko było przygotowane, miałyśmy prysnąć 24.06 o godzinie 05:00 rano. To miał być mój prezent urodzinowy, prezent, który miał być najwspanialszy na świecie- wolność.

***
-Uff, było blisko-powiedziała Mandy, biegnąc przed siebie.
-Jesteśmy WOOOOOLNE- krzyknęłam, gdy znalazłyśmy się na bezpiecznym terenie.
-A już myślałam, ze nam się nie uda- zaprognozowała Van
-Van ty pesymistko- powiedziałyśmy chórkiem z Mandy.
-Nie mogę uwierzyć, jesteśmy wolne.-krzyczała Mandy obracając się wokół własnej osi z rozłożonymi rękoma łapiącymi krople deszczu.
-Teraz musimy jakoś się dostać do Royal.-oznajmiłam dziewczyną. Zapomniałyśmy, o zorganizowaniu transportu, jest piąta rano i nie wiem czy będzie jakiś bus. Royal to małe miasteczko niedaleko LA. Gdy mój tata jeszcze żył wybudował mi tam dom i odpowiednio go zaopatrzył. Nic nie powiedziałam o tym matce. Chciałam mieć swoją ostoję i swój azyl. Właśnie teraz się przyda. Zostanie on domem moim, Mandy i Van. To najbezpieczniejsza kryjówka.
-Musimy jeszcze zahaczyć o skrytkę w LocalBank, wiecie, nie mamy pieniędzy- powiedziała Mandy
-Jasne, zapomniałam, tylko nie może nas nikt zobaczyć.-rzuciła Van i ruszyłyśmy przed siebie, w poszukiwaniu jakiegoś przystanku autobusowego.

***
Mandy ma bogatych rodziców, nigdy nie mówiła, dlaczego znalazła się w ośrodku, a ja nigdy na nią nie naciskałam. W skrytce bankowej w LocalBank ma ukrytą pokaźną sumkę pieniędzy, która wystarczy nam na jakiś czas. Później będziemy kombinować co dalej. Wiem jedno, muszę znaleźć tego, kto mnie wrobił i dlaczego to zrobił. Muszę poznać prawdę a dziewczyny mi w tym pomogą w sumie jak stwierdziły nie mają nic lepszego do roboty.

***
-No w końcu jest!-krzyknęłam gdy nadjechał autobus.
-Wsiadamy dziewczyny-zawołała Mandy wchodząc do autobusu.
Miałyśmy na sobie bluzy z kapturami i starałyśmy się nie rzucać w oczy, nie wygłupiałyśmy się nie hałasowałyśmy, po prostu skupiłyśmy się na tym, żeby jak najszybciej dojechać do LocalBank.
-Piiiiiiii- autobus oznajmił, że dojechaliśmy.
-Mandy idź sama z Van, ja tu poczekam, tylko się spieszcie- rzuciłam w stronę dziewczyn które już wędrowały szybkim krokiem w stronę drzwi. Chciałam pobyć chwilę sama, nałożyłam słuchawki na uszy i puściłam muzykę. Musiałam się odstresować i pomyśleć co dalej robić, jak to rozegrać

***
Był deszczowy poranek, zegarek pokazywał 06:13, na ulicach było mało ludzi. Wszystko były szare a krople deszczu odbijały się od maski nadjeżdżającej czarnej limuzyny..

***
-Alice uważaj- krzyknęły Mandy i Van. To było ostatnie co udało się mi usłyszeć przed tym jak wjechała we mnie czarna limuzyna, wylądowałam na chodniku, asekurując się rękami. Widziałam tylko jak dziewczyny podbiegają i jak z limuzyny wychodzi zakapturzona postać ze strachem w swoich czekoladowych oczach....

____________________________________________________________
No to mamy pierwszy rozdział. Podoba wam się?
Jeżeli czytacie to piszcie komentarz, nawet jeżeli wam się nie podoba ;)
Przepraszam za wszystkie błędy. Jeżeli masz jakieś pytania to pisz @Dzowit
jeżeli chcesz być powiadamiana(powiadamiany) zostaw w komentarzu twittera, e-mail czy nr gadu.
xoxo









9 komentarzy:

  1. Bardzo tajemniczo z początku ale potem JB <3 coś czuję tu miłość ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc Ty moja najwspanialsza dziewczyno na całym świecie...twój blog zapowiada się bardzo ciekawie i oczywiście czekam a niecierpliwością na NN !!! <3 @Belieber_9431

    OdpowiedzUsuń
  3. no kogo ja tu widzę. Czekam na następne cześci
    @Mrs.Cranberyy

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się :) Lece czytać drugi rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo interesujący pierwszy rozdział, zwłaszcza prolog, zachęca do czytania dalej, podobają mi się dwuznaczne podteksty:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow genialny pomysł :) Z tą ucieczką z psychiatryka i tym wypadkiem. Lecę czytać dalej :))Nie mogę się doczekać.
    Zapraszam do mnie jb-different-story.blogspot.com

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestes Zajebista ! :* Okropnie mnie ciekawi co i jak i z kim xd Zapraszam do mnie http://onedirectionopowiadanieee.blogspot.com/ ;*

    OdpowiedzUsuń

AddThis